Ciągle czegoś zapominał… Miał taką ciężką głowę, jak by ktoś mu założył czapkę w upalny dzień. Czuł, że cały czas by spał, ale jak się kładł to nie mógł zasnąć. Kiedy czytał tekst łapał się na tym, że nie wie co przeczytał i musiał się wracać po kilka razy, albo kilkanaście. A potem mimo tego, że przeczytał to i tak nic nie zapamiętał. Albo jak oglądał wiadomości, a uwielbiał oglądać wiadomości to też nic nie rejestrował. Wiedział tylko to co mówią i pokazują w chwili, kiedy oglądał, a potem już nic.
Zasypiał późno, a rano nie mógł się obudzić. W nocy tak się pocił, że pościel można by było wyżymać. Żona na brzegu łóżka kładła mu trzy piżamy na zmianę, żeby nie spał w mokrej.
Nie miał apetytu. Był głodny, ale nic mu nie smakowało.
Nie poznawał siebie. On taka iskra, robota mu się w rękach paliła, a teraz nic. Jak by nie potrafił zaplanować, zrobić, dokończyć.
Młody chłop, 50 lat, a zachowuje się jak starzec. I tak nagle mu się tak zrobiło.
– Tato, a może tobie się Alzheimer zaczyna… – powiedziała córka, która zaczęła w tym roku studia psychologiczne.
– Alzheimer? – zdziwił się – A co to jest, to, to otępienie? To co Konopka spod trójki chorowała?
– Tak. – odpowiedziała szybko córka i chyba wtedy do niej dotarło, że jeżeli się nie myli to jej ukochany ojciec stanie się zależną istotą, niewiedzącą do czego służy łyżka, toaleta, samochód….
– Co to za takie gadanie! – zdenerwowała się żona – Nie ma co diagnoz stawiać tylko do lekarza trzeba iść.
Żona była zawsze rozsądna i twardo stąpała po ziemi. Jej stanowczość uspokoiła go. Poczuł jeszcze większy spokój, kiedy, za kilka minut podała mu karteczkę z terminem wizyty. Jutro 8.00 rano, na czczo w przychodni.