Umyła starannie ręce w kuchni, rozebrała się do naga, znowu umyła ręce i wypełniła plastikową miednicę ciepłą wodą i mydlinami. Weszła stopami do miski, pochyliła się i starannie umyła stopy, wytarła wcześniej przygotowanym czystym ręcznikiem, który leżał na sterylnym blacie.

Wsunęła umyte stopy do białych crossów wcześniej zdezynfekowanych. Umyła ręce i udała się do łazienki. Klapki zostawiła przed drzwiami. Spryskała czyściusieńką wannę płynem antybakteryjnym, przetarła kran i słuchawkę prysznica. Umyła przy umywalce ręce. Wyjęła z szafki ręcznik i położyła na zdezynfekowanym stołeczku przy wannie. Weszła pod prysznic, wyszorowała całe ciało, wyparzoną we wrzątku gąbką z płynem antybakteryjnym i żelem pod prysznic. Wysuszyła się ręcznikiem, założyła piżamę wyjętą z hermetycznego foliowego worka z napisem, wygotowane, wyprane, wyprasowane. Mokry ręcznik wrzuciła do pralki. Spryskała wannę płynem dezynfekującym, umyła ręce. Stopy wsunęła w czyste, materiałowe kapcie. Wyszła z łazienki i nie dotykając niczego podeszła do łóżka. Tam założyła białe rękawiczki i starannie wytrzepała pościel i ułożyła nieskazitelnie kołdrę. Zdjęła rękawiczki, zdezynfekowała dłonie i delikatnie wsunęła się pod kołdrę. Kiedy spokojnie oddychając umościła się w łóżku, wpadła jej do głowy myśl… Myśl burząca spokój i napawająca panicznym lękiem… – Czy ja przypadkiem idąc z łazienki do sypialni nie otarłam się o płaszcz wiszący w przedpokoju?

Ta natrętna myśl nie dawała jej spokoju. Była jak dzięciołek stukający w mózgu.

Budowała napięcie nie do wytrzymania.

Powoli wstała, zdjęła pościel, rozebrała się do naga. Zaniosła piżamę i pościel do pralki. Umyła i zdezynfekowała łazienkę, umyła siebie, wytarła ręcznikiem i spryskała ciało płynem antybakteryjnym, poszła do sypialni, założyła białe czyste rękawiczki i wyjęła z szafy zafoliowaną hermetycznie pościel, powlekła kołdrę, poduszkę i ułożyła prześcieradło. Następnie poszła umyć i zdezynfekować łazienkę. Poszła do kuchni i nad zlewem umyła ręce, wytarła w czysty ręcznik i nalała wody do plastikowej miednicy… Każdej nocy cykl się powtarzał, czasami raz, czasami trzy… Czasami zasypiała spokojnie, a czasami zastawał ją świt, na którymś punkcie rytuału…


Zamknął drzwi, przeżegnał się dwa razy i zbiegł po schodach, następnie zawrócił i sprawdził czy zamknął drzwi. Otworzył je na nowo, zamknął i przeżegnał się dwa razy, zbiegł po schodach, zawrócił się z podwórka i sprawdził czy zamknął drzwi, otworzył je i zamknął jeszcze raz, przeżegnał się dwa razy…. Wychodził z domu już od półtorej godziny.


Wszystkie urządzenia elektryczne musiały być podłączone cały czas kablem do prądu. Telefon, komputer, tablet. Kiedy wychodził z domu przełączał telefon do powerbanka. W plecaku miał kilka powerbanków i wszystkie na maksa naładowane. Laptopa nie odłączał nigdy. Drugiego takiego samego miał w pracy, też zawsze na kablu. Kiedyś, kiedy pani sprzątająca biuro wyłączyła na chwilę go z prądu, wpadła w atak paniki…


Cały czas liczyła. Płyty chodnikowe, liście, auta, pęknięcia w ścianie, kafelki w łazience, książki na półce, kropki na bluzce nauczyciela, ławki w klasie, ołówki na ławkach…. Cały czas liczyła.