Weszła do gabinetu, energicznym krokiem. Korpulentna brunetka. Czerwone paznokcie, czerwone usta, czerwona torebka. Błysk w oku. Usiadła na fotelu z głośnym sapnięciem. Ale u Pani ładnie – uśmiechnęła się.
Po co do mnie przyszła taka radosna, pełna energii kobieta ? – pomyślałam. Musiała to zauważyć.
Przyszłam, bo muszę to komuś powiedzieć – zaczęła bez zbędnego wstępu. Wie Pani, są rzeczy, z których nie można się zwierzyć nikomu, siostrze, koleżance, matce… Tylko obcemu. To znaczy, ojej, mam nadzieję, że pani nie uraziłam. Obcy to jakoś tak dziwnie brzmi. Może lepiej powiedzieć, nieznajomemu?Poprawiła się w fotelu i ściągnęła na kolana spódnice. Wzięła głęboki oddech, jeden, potem drugi i zaczęła.
Wyprowadziłam się z dziećmi z domu. To znaczy z mieszkania, w którym mieszkałam z mężem. Zabierałam się do tego długo. Za długo, ale w końcu to jednak zrobiłam. Może znajdzie się jakiś facet, który mnie zechce. Czy mogłabym prosić wody? W gardle mi zaschło. Słabo to wyszło, bo mimo tego, że go uprzedzałam, to chyba nie spodziewał się, że to zrobię. Zostawiłam list na stole i sobie poszłam. Sapnęła głośno. Nad czerwoną szminką pojawiły się drobne kropelki potu. Próbowałam z nim rozmawiać, namówić go na terapię, ale za każdym razem odmawiał. Nie chciał gadać. Dlatego jego reakcja na naszą wyprowadzkę zaskoczyła mnie. Wie pani, bałam się, że w rozpaczy nie będzie chciał więcej widzieć się z dziećmi, znienawidzi mnie. Zachował się jednak w porządku. To że nie chcę już z nim być jest kwestią bezsporną i nieodwołalną. Rozpad naszej rodziny jest dla mnie największą porażką w życiu. Wie pani, ja zawsze chciałam mieć rodzinę. Coś ciepłego, trwałego. Marzyłam, żeby mój mąż pochodził z rodziny wielopokoleniowej, której i ja i moja mama staniemy się członkami. Wspólne święta, urodziny, rocznice, wielka radość, takie tam. Chciałam, żebyśmy mieli grono przyjaciół, z którymi będziemy spędzać miłe chwile, jeździć na wakacje. Ja dobrze gotuję i tak mi się marzyło, by mieć taki dom, do którego przyjść może każdy, ogrzać się, podjeść. Wygodny ten pani fotel, mogę sobie podwinąć nogi? Chciałam mieć męża, który będzie mnie pragnął, z którym będziemy rozmawiać, jeździć na pikniki, chodzić do kina, do teatru. Niestety, nie wyszło. Ponad rok temu pojechaliśmy do domu naszych przyjaciół i wtedy dotarło do mnie jak żyją ludzie. Zrozumiałam, że już nie chcę żyć jak dotychczas, że tracę najpiękniejsze lata. Powiedziałam o tym mężowi. Niby przytaknął, niby zrozumiał, obiecał, że o tym pomyśli i że wrócimy do tematu za tydzień. Myśliciel, cholera jasna! Za tydzień jednak już nie chciał rozmawiać. Czy mogę prosić o jeszcze jedną szklankę wody?