Jest taka stara baśń wedyjska. Bardzo często do niej wracam. Może ją znasz? Tłumaczy mi, jak wiele zależy od naszych prostych decyzji, pokory i że wszystko czemuś służy. Często musimy być cierpliwi. Często nie wierzymy, że się uda. Często zadajemy pytanie – dlaczego mnie to spotkało? – i nie znajdujemy na nie żadnej odpowiedzi. To co nas spotkało, wydaje się bez sensu.


Był człowiek, który był bardzo biedny. Mieszkał z rodziną na skraju wsi w szałasie z desek i gałęzi. Jego obejście otoczone lichym płotem miało wielkość przysłowiowej chustki do nosa. Jego jedynym majątkiem był biały rumak. Koń był wyjątkowej urody i charakteru, biegał po obejściu, skubał kępki trawy i kochał swojego właściciela.
Pewnego dnia przyszli możni ze wsi i chcieli kupić od niego konia – Zapłacimy Ci tyle, że wybudujesz dom, kupisz jedzenie i ubranie i jeszcze Ci zostanie – powiedzieli. A człowiek odpowiedział – Jest jak jest, nie oceniam, zobaczymy co będzie jutro. Nie sprzedaję.
Następnego dnia nadeszła burza i koń przestraszył się piorunów, przeskoczył przez ogrodzenie i uciekł. I wtedy przyszli bogacze ze wsi i powiedzieli – Widzisz głupcze mogłeś mieć wszystko, a nie masz nic. A człowiek powiedział – Jest jak jest, nie oceniam, zobaczę co będzie jutro.